Autor: Stephen King
Tytuł: Colorado Kid (The Colorado Kid)
Przekład: Maciejka Mazan
Wyd.: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 120
Data wydania: 2005
Ocena: 7/10
Tak się składa, że ostatnio w tym samym czasie czytałam zarówno książkę ojca, jak i syna;) Mowa oczywiście o: S.King i J.Hill. To ciekawe, móc wniknąć w oba te światy, dostrzegając podobieństwa i różnice w głowach dwóch spokrewnionych i utalentowanych osób. Intrygujące, że może się zrodzić tyle różnorodnych pomysłów pod jednym dachem (pomijam już tutaj pozostałych członków rodziny, bo z ich twórczością jeszcze nie dane mi było się zetknąć) :)Nie będę ukrywać, że King jest moim ulubionym pisarzem i jego pióro ubóstwiam pod niebiosa...do syna powoli się przekonuję, ale na ten temat wypowiem się w następnej recenzji, opisując Upiory XX w.;)
Colorado Kid to krótka opowieść, którą można przeczytać za jednym podejściem. Fanów twórczości pisarza, przyzwyczajonych do opasłych egzemplarzy, może nieco zdziwić fakt, że liczy ona niewiele ponad 100 stron. Pozornie można stwierdzić, że słynne gawędziarstwo Kinga zostało tu trochę ograniczone. Nic bardziej mylnego;) Przejdźmy zatem do treści...
Na wyspę Moose-Lookit przyjeżdża początkująca dziennikarka Stephanie McCann. Ma ona podjąć praktykę w jednej z lokalnych gazet. Pomaga jej w tym dwóch doświadczonych (ponad 90-letnich) dziennikarzy, którzy w ramach nauki opowiadają jej różne historie. Są to historie z kategorii: "nie do końca wyjaśnione". Chcą w ten sposób pobudzić umysł praktykantki to myślenia, zadawania odpowiednich pytań i drążenia tematu. Najważniejszą i zarazem najciekawszą historią z tamtego terenu, jaka przychodzi im na myśl, to opowieść o człowieku nazwanym Colorado Kid. Ksywka powstała z czasem, gdyż początkowo nie znano tożsamości owego mężczyzny. Znaleziono go na plaży wczesnym rankiem, gdy leżał wsparty o kosz na śmieci. Para nastolatków, która wybrała się tego dnia na jogging, na długo zapamiętała ten poranek, no ale..niecodziennie znajduje się się trupa.. Dochodzenie wykazuje śmierć naturalną, ale dziennikarzom kilka rzeczy nie pasuje...i sami rozpoczynają własne śledztwo.
Powieść jest w zasadzie długim dialogiem między mężczyznami a Stephanie. Dave i Vince to zgrana para cynicznych staruszków, a Stephi ambitną i dociekliwą 20-latką. Między rozmowami King raczy nas opisem tego, co jedzą, piją i w jakich miejscach siedzą nasi bohaterowie (gawędziarstwa nigdy dość;).
Książkę oceniam pozytywnie, choć równie dobrze mogłaby znaleźć się w jakimś zbiorze opowiadań, a nie stanowić osobną pozycję. Jest zdecydowanie zbyt krótka dla mnie...i zbyt szybko się kończy. W momencie kiedy akcja się rozwija i ciekawość rośnie..to nagle mamy koniec. Cóż..został mi pewien niedosyt..