Autor: Clive Barker
Tytuł: Powrót z piekła (The Hellbound Head)
Przekład: Paweł Kwiatkowski
Wyd.: Rebis
Ilość stron: 150
Data wydania: 1992
Ocena: 6/10
Tym razem krótko jak na Barkera. Zaledwie 150 nasyconych okrucieństwem stron. Oglądaliście Hellraisera? Stary film, klasyk gatunku. Tak, scenariusz i reżyseria to również dzieło Barkera. Ale na motywach tej książki. Małej, niepozornej z pożółkłymi kartkami. Kiczowata okładka, na której znajdują się najważniejsze elementy opowieści. Mówi nam wszystko, a zarazem niewiele zdradza. Bo czym jest dla nas świecący sześcian, leżący na stoliku? Albo ponakłuwana twarz?
Kostka Lemarchanda to niezwykły przedmiot. Nie można dostać się do środka... choć udało się to nielicznym. A ponoć wewnątrz są cuda, rzeczy których pragniesz.. Frank długo pracował nad tym, żeby stać się jednym z wybranych. Kiedy kostka otworzyła przed nim nowe możliwości, jego życie zostało odmienione na zawsze. Tylko czy tego oczekiwał? Pragnął prawdziwej rozkoszy, a poznał inny jej smak. Rozkosz aż do bólu.
W niedługim czasie brat mężczyzny wprowadza się wraz z żoną do odziedziczonego domu. Jednak skrywa on pewną tajemnicę. Pozostałości po ceremonii, którą odprawił tutaj Frank wypełniają powietrze. Zła energia kumuluje się wyjątkowo w jednym pomieszczeniu. Zasłonięte okna, wilgoć, nieprzyjemny zapach.. i żądza krwi. Bo pokój ma też lokatora. A raczej to, co z niego pozostało...
Czy Julia pomoże byłemu kochankowi powrócić do życia? Jaką cenę będzie musiała ponieść za swoją naiwność? A może chcielibyście wiedzieć kim są Cenobici i jaką odegrają rolę w tej historii? Poznajcie zatem koszmar, jaki odegrał się w domu na Lodovico Street.
Mam ochotę napisać dużo więcej, ale ta opowieść jest tak krótka, że pisząc dalej mogłabym zepsuć wam zabawę;) Pierwsze strony książki zostały przeznaczone na zapowiedzi i reklamy. Na temat autora i jego dzieł wypowiadają się takie osobistości jak Stephen King czy Peter Straub. Mamy też cytaty z różnych gazet. Wszyscy rozpływają się w zachwytach. A czy mnie rzuciło na kolana? Hmm.. jeśli chodzi o jakość do objętości, to mogę was zapewnić, że przez te 150 stron ani na chwilę się od niej nie oderwiecie. Nie ma przydługich wstępów i rozwlekłych wtrąceń. Cały tekst jest pełen akcji i nie zwalnia nawet na moment. Bohaterowie są zbudowani w prosty sposób. Są jednowymiarowi, albo źli, albo nudni, albo irytujący itd. Ale przecież to tylko horror. Ma trzymać w napięciu, zaskakiwać i straszyć. I to zostało spełnione.
Książka przeczytana w ramach wyzwania KLASYKA HORROR
6/10 jest i tak bardzo łaskawą oceną dla tego opowiadania. Nie wiem czy to wina tłumacza, czy moich oczekiwań wobec Barkera, a może wypadkowej obu tych i wielu innych rzeczy, o których dziś już nie pamiętam, ale po przeczytaniu pozostał mi spory niedosyt. Wszystkie postacie występujące w tej historii - na czele z poszukującym coraz intensywniejszych doznań Frankiem - sprawiają wrażenie niepełnosprytnych w stopniu znacznym, czego odzwierciedlenie znajdziemy w ich motywacjach, wyborach oraz postępowaniu. W związku z powyższym w czasie lektury czytelnik skazuje się na uczestnictwo w umysłowo poharatanym świecie bohaterów - którzy chcieli dobrze, a wyszło jak zwykle - opisanym na dokładnie 141 stronach. Sadomasochistyczna komedia. Chociaż dla fanów gatunku oraz wielbicieli autora to pozycja obowiązkowa, bo to w "The Hellbound Heart" po raz pierwszy pojawiają się osławieni Teolodzy Obrządku Blizny, to miłośników horroru, którzy nie mieli jeszcze okazji zapoznać się z tą pozycją, odsyłam do recenzji użytkownika Cabal zamieszczonej na horror.com.pl. Po pierwsze jest krótsza, po drugie ciekawsza niż sam "Powrót z piekła", a po trzecie pozwala zaoszczędzić czas, który może zostać wykorzystany na lekturę czegoś znacznie bardziej interesującego. Kończąc, słowo na niedzielę - w ramach zajęć fakultatywnych korzystniej obejrzeć pierwszy "Hellraiser" oraz posłuchać kawałka "Lost and Found" grupy Cronos. Dajcie spokój, po co komu się męczyć? "Pazdrawiam"
OdpowiedzUsuńMasz dużo racji, chociaż zauważyłam, że moja skala ocen zawsze nagina się w stosunku do horrorów';) Może ze względu na moje podejście.. ma być prosto, mocno i z emocjami. Do każdego typu literatury mam inne wymagania i tutaj moje "sześć" jest mocno zawyżone w stosunku do np. takiej szóstki przy obyczajówce czy kryminale. Swoją drogą szacunek do autora też tutaj odegrał pewną rolę. Film obejrzałam, kawałek słyszałam, więc zajęcia fakultatywne wypełnione w całości;) hehe Ty piszesz o męce podczas czytania.. to chyba książek G.Smitha nie czytałes:P pozdrawiam
Usuń