niedziela, 19 października 2014

George R.R.Martin - Gra o tron


 










 



Autor: George R.R.Martin
Tytuł: Gra o Tron (A game of thrones)
Przekład: Paweł Kruk
Wyd.: Zysk i S-ka
Ilość stron: 778
Data wydania: 2003
Ocena: 10/10

Minęło już trochę czasu od kiedy przeczytałam "Grę o tron". Długo zastanawiałam się czy jest w ogóle sens pisać taką recenzję. Czyż nie powstało ich już setki, a może nawet tysiące? Praktycznie każdy ma już wyrobioną opinię czy na podstawie książki czy też serialu. A tych drugich jest z pewnością jeszcze więcej. Jest tutaj ktoś, kto nie zna jeszcze fabuły? 

Fenomen Martina jest niezwykły. Cykl powieści "Pieśń Lodu i Ognia" sprzedaje się jak świeże bułeczki. Czemu? Co takiego ma w sobie, że w czasach, kiedy mówimy, że chyba wymyślono już wszystko, a nowości to często odgrzewane kotlety starych opowieści, ta akurat wybiła się ponad przeciętność? Lekkość pióra, ciekawy pomysł, a może talent autora? Nie będę pisać o czym jest książka, nie będę mówić jak potoczyły się losy bohaterów, a już na pewno Wam ich nie przedstawię.
Większość z Was ominęłaby tę część wzrokiem i poszła dalej. Wolę napisać, jakie były moje odczucia w trakcie czytania i co tak naprawdę mnie w niej urzekło.

Powinnam tutaj jednak zaznaczyć, że moje pierwsze spotkanie z Grą było serialowe. Zazwyczaj wymiguję się od oglądania/czytania rzeczy, które są na topie. Mam jakiś wewnętrzny opór przez tym, co uwielbiają wszyscy w danym momencie. A jednak...tym razem uległam fascynacji ze strony innych. I nie żałuję. Serial wciągnął mnie od pierwszego odcinka. Były dni, w których potrafiłam poświęcić kilka długich godzin, oglądając parę odcinków pod rząd. Wchodziłam w intrygi bohaterów, opłakiwałam śmierć moich ulubieńców, śmiałam się, denerwowałam i poddawałam każdym emocjom, jakie przynosiła mi kolejna scena. To było niesamowite. Zżyć się z postaciami, które w zasadzie nie mają ze mną nic wspólnego..

Tak minęły cztery sezony, aż w końcu powiedziałam sobie, że muszę to przeżyć jeszcze raz. Tym razem w swojej wyobraźni. Sięgnęłam po wersję, bez ilustracji serialowych, próbując zwizualizować sobie to po swojemu. Nie było to łatwe, gdyż wygląd postaci nasuwał mi się automatycznie;) cóż.. od tego niestety nie uciekłam. Jako plus mogę tutaj dodać, iż znajomość postaci, dzięki serialowi pomogła mi się potem odnaleźć w książce. Wielość nazw i nazwisk, w innym przypadku przysporzyła by mi trudności, bo naprawdę jest ich tam sporo;)

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to dość duża objętość książki. 778 stron średniej wielkości czcionką sprawiło, że czytałam ją więcej czasu, niż się spodziewałam. Pozwoliło mi to jednak odpowiednio wejść w wydarzenia, na spokojnie uzupełnić brakujące elementy fabuły, by mieć przed sobą obraz wspaniałej historii -pełnej niepokoju i wrażeń.

Bardzo podobało mi się to, iż ciągle miałam wrażenie, że jestem tam w środku - we wnętrzu rozgrywających się zdarzeń. Książka podzielona jest na rozdziały dotyczące różnych postaci. Przeplatają się ze sobą, tworząc pełnowymiarowy ogląd wydarzeń i miejsc. Szczegółowe, choć lekkie opisy miast, krajobrazów i budynków uzupełniają mapki, znajdujące się na końcu książki. W każdej chwili możemy sprawdzić, gdzie teraz toczy się akcja i jaki to ma wpływ na krainy, umiejscowione obok. 

Ulubiony bohater? Ciężko jednoznacznie się określić. Pokochałam Starków od samego początku, choć po kolei musiałam żegnać ową wykruszającą się familię.. Moją sympatię zdobył też Tyrion, mimo całej antypatii do Lannisterów. To postać bardzo rozbudowana. No właśnie, chyba to też w tej powieści jest urzekające, że nie ma mdłych bohaterów. Tutaj każdy ma swój charakterek i albo go lubimy, albo nienawidzimy. Brak tu bohaterów bez wyrazu, przezroczystych..

Kończąc (bo mogłabym jeszcze długo) napiszę tylko, że według mnie "Gra o tron" to powieść przemyślana w każdym calu, nie umiem się doszukać błędów i za to wielbię Martina, polując na kolejne części.

10/10 nie mogłam inaczej...;)







1 komentarz:

  1. Nie mogłaś dać innej oceny :)) "Gra o tron" to przykład takiego niestandardowego fantasty - wątki polityczne, społeczne no i te wszystkie dworskie konspiracje - miodzio :))

    OdpowiedzUsuń